Hej! Dzisiejszy post postanowiłam napisać ku pokrzepieniu serc 🙂 Przeglądając stare zdjęcia znalazłam kilka moich pierwszych „stylizacji”, o których chciałabym Wam opowiedzieć i pokazać, że początki są trudne, ale nie ma rzeczy niemożliwych <3
Zdjęcie po lewo (zaraz po malowaniu!) to moje pierwsze w życiu paznokcie hybrydowe 🙂 Nigdy wcześniej nie byłam u kosmetyczki, a cała wiedza jaką miałam była z Internetu. Wszędzie przestrzegali, żeby starać się nie zalewać skórek, więc TADAM! Pomalowałam nieco ponad połowę paznokci, żeby nie popełnić tego błędu xD
Do tego przetarłam też cleanerem bazę (jak kazała jakaś dziewczyna na swoim blogu na którego trafiłam) przez co lakier dziwnie uciekał z bazy. Stylizacje „przed i po” wykonane są tym samym lakierem hybrydowym NeoNail – Pastel Blue. Znalazłam ich wyspę w centrum handlowym Riviera w Gdyni, więc bez sensu było ściągać cokolwiek z Internetu (wtedy 😛 )
Do mojej drugiej w życiu „stylizacji” użyłam kolejnego koloru NeoNail – Pink Pudding (kupiony razem z Pastel Blue). Tutaj już nie przejmowałam się o skórki, bo chciałam podjechać jak najbliżej 🙂 o ile dobrze pamiętam też nie przejmowałam się w tym przypadku usuwaniem błonek:
Trzecia stylizacja, wykonana kilka dni później – też na kolorze NN Pink Pudding, ale tym razem z utrudnieniem – naklejką wodną z Ali (pakiet 50 różnych arkuszy). Dopiero tutaj można zauważyć jakąś minimalną poprawę mojej techniki malowania i skórki zalane w mniej rażący sposób (bo i tak lakier szybko odpadł)
Ostatnim sfotografowanym popisem był pierwszy przedłużony paznokieć (na formie, użyłam Semilac hard), jednak po opiłowaniu pierwszej ręki stwierdziłam, że za dużo z tym roboty 😛 i nie chce mi się robić drugiej ręki, więc szybko odmoczyłam harda (byłam zachwycona, że tak ślicznie schodzi od acetonu) i odpuściłam sobie.
Niestety z dalszych dokonań nie mam już zdjęć, ale te doskonale pokazują to, co chcę dziś przekazać – DZIEWCZYNY! Pamiętajcie, że nie można się poddawać. Każda stylistka kiedyś zaczynała, uczyła się na własnych błędów, często metodą prób i błędów! Grunt to czerpać radość z tego co robimy i podchodzić do tego z cierpliwością 🙂 Bo w końcu osiągniecie swój wymarzony cel, który jest na wyciągnięcie ręki 🙂
Ja obecnie walczę z ręcznie malowanymi zdobieniami i mimo, że „nie chce mi się” i „nie umiem” cały czas próbuję, bo wiem, że wszystko jest do osiągnięcia. Trzeba tylko ćwiczyć <3 więc trzymajcie za mnie kciuki, proszę 😀