Witajcie! Dziś nieco mniej optymistyczny post, w którym chciałabym opowiedzieć Wam o dość nieudanej „współpracy” (o ile można tak to nazwać) ze sprzedawcą z Aliexpress: Major Dijit. Będzie długo, ale jeśli przebrniecie przez historię – zachęcam do podzielenia się swoim zdaniem w komentarzu 🙂
Całej historii nie byłoby, jeśli nie kupiłabym jednej (swoją drogą przecudnej) płytki od wspomnianego wyżej sprzedawcy. Płytkę „w akcji” możecie zobaczyć w tym poście: http://lemonek.com/czarne-krotkie-paznokcie/
Ale co ma piernik do wiatraka? A no to, że kiedy wstawiłam zdjęcia mojego tworu do feedbacków produktu – sprzedawca bez krępacji ukradł (nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu) moje zdjęcia, dwa skleił w jedno, przy okazji ucinając mój znak wodny i adres do bloga (znak wodny został tylko na płytce. Czyżby mistrz Paint’a nie poradził sobie z takim wyzwaniem?)
Nie chcąc robi afery postanowiłam dogadać się ze sprzedawcą. Zaproponowałam mu, że będzie mógł legalnie używać moich zdjęć, że każdy produkt zostanie porządnie zrecenzowany i sfotografowany. W zamian Major Dijit zaproponował upust 50%, który być może zwiększy się, jeśli „współpraca” pójdzie pomyślnie. Przystałam na tą ofertę, następnego dnia sprzedawca zmienił wartość mojego zamówienia z 30 na 15$. Zadowolona opłaciłam zakupy i czekałam na moje fajności 🙂
Kiedy paczka do mnie dotarła (po około miesiącu) byłam bardzo podekscytowana. Jednak po obejrzeniu zawartości, ekscytacja ustąpiła niepohamowanej złości. W dodatku termin dostarczenia paczki zbiegł się z Chińskim Nowym Rokiem, przez co wiedziałam, że nie mam co liczyć na odpowiedź sprzedawcy.
Pierwszego dnia po Ich święcie napisałam do Major Dijit na Facebooku. Całe zajście udokumentowałam zdjęciami, jednak następnego dnia nadal nie było odpowiedzi (do tej pory odpisywał zawsze w „naszej” nocy). Postawiona w takiej sytuacji otworzyłam spór (przesyłka była rejestrowana, kiedy ją odebrałam Ali wysyłało mi ponaglające wiadomości aby potwierdzić odbiór/założyć spór). Po kilku dniach moje warunki zostały zaakceptowane (full refund) i pieniądze wróciły do mnie (jakby nie patrzeć, prawie 40zł). Co było nie tak? Dwie najdroższe rzeczy „nie spełniały moich oczekiwań”…
- Lżejszy zawód: przez kiepskie zabezpieczenie paczki (kiepskie w tym przypadku = żadne. Rzeczy luźno wrzucone do koperty) mój stempel XL został uszkodzony. Narożnik praktycznie całkiem się urwał, oba dłuższe boki są „postrzępione”. Mam nadzieję, że zobaczycie to na zdjęciach. Do tego jest mniejszy niż standardowe płytki, przez co zawsze któraś strona wzorów będzie „ucięta”. Nie polecam, nawet za 3$. (oryginalna cena to 5.99$)
- Grzech ciężki: zamiast HOLO pyłku typu unicorn (za który i tak zapłaciłam 6$) dostałam pyłek o wartości… 1$. Zwykły, srebrny pyłek, którego nawet nie chciałam, bo mam już od dawna inny i użyłam go tylko raz. W dodatku wieczko słoiczka jest popękane :v Weryfikacja „pomyłki” nie była dla mnie problemem, bo aukcja z moim „podrobionym holo” jest jedną z najłatwiej znajdywalnych rzeczy w sklepie. Nie wiem co sprzedawca chciał osiągnąć w ten sposób, liczył że nie zauważę? Teraz (kiedy odzyskałam pieniądze) wydaje się to zabawne, ale wtedy pewnie leciała mi para z uszu 😉 (oryginalna cena holo to 12.99$)
Reszta zakupionych przedmiotów jest w porządku – mimo że nie wszystko uważam za użyteczne rzeczy 🙂
- Płytki – podróbki Bundle Monster. Wybrałam dwie, na które czaiłam się już od dłuższego czasu 🙂 Świetnie współpracują z lakierami KADS, wzory pięknie się odbijają. Mimo kiepskiego zabezpieczenia tylko jedna jest nieco wgnieciona, ale nie widać tego na zdjęciu 🙂 Moje wzorki to: CB 008 i CB 010. Oceniam je 10/10 <3 (oryginalna cena to 1.11$)
- Pacynki/gąbeczki do pyłków na długim pałączku. W sumie najbardziej niepraktyczna rzecz na świecie. Chciałam używać ich do wcierania pyłków, ale są tak „niestabilne”, jakby gąbka miała zaraz odpaść. Być może nadadzą się do czegoś delikatniejszego niż wcieranie pyłków, ale obecnie nie widzę dla nich zastosowania. (oryginalna cena to 1.58$)
- Płytki Major Dijit. Wybrałam numery 04 i 10. Kocham je najbardziej na świecie, tak bardzo, że zasługują na osobną recenzję (która lada dzień się pojawi [podlinkuję ją *tutaj*]). (oryginalna cena to 2.20$)
- Do pożal się Boże pyłku dołączone były 2 silikonowe pacynki. Są świetne do nakładania pyłków, stabilne i nie zjadają produktu.
- Naklejki z Sailor Moon. Urocze, ale moje pazury są do nich za duże 😛 Ale na pewno jeszcze ich użyję. Nie mogę się wypowiedzieć o ich jakości, ale są jak te standardowe naklejki wodne „50 sz za 1,5$”. Przy poście z pazurami opowiem o ich jakości (i podlinkuję reckę *tutaj*). Narazie powiem o nich jedynie, że są przepiękne, a wzory cało-paznokciowe pełne są detali <3 (oryginalna cena to 0.63$)
- Szablony „łuski”. Też jeszcze z nich nie korzystałam, jednak niedługo się to zmieni. Wydają się porządne i z dobrym klejem, ale tak samo – podlinkuję recenzję z dokładnym opisem (*o tu*) 🙂 (oryginalna cena to 0.99$)
UF, skończyłam 🙂 Mimo wszystko całe, ekhem, „nieporozumienie” rozeszło się po kościach. A ze sklepu Major Dijit jedyne co kiedyś jeszcze kupię to ich płytki (z puli 1-10). Jeśli któraś z Was dotrwała do końca – GRATULACJE! <3